Wszystkie krowy są nasze
Barwnie ubrani, obwieszeni kolorowymi koralikami, z rozciągniętymi niesamowicie małżowinami usznymi. Masajowie są wizytówką Afryki. Rozpoznają ich nawet osoby nie interesujące się Czarnym Kontynentem. Jeśli zamieszkacie kiedyś w Kenii lub Tanzanii i stwierdzicie, że waszym powołaniem jest hodowla bydła, nie zdziwcie się, jak w pewnym momencie wasze stado znacznie się uszczuplać. I wcale nie musi to być wina grasujących po sawannie dzikich zwierząt. Sprawcami mogą być przemierzający okolice Masajowie, którzy wasze krowy dołączą do swoich. Kradzież? Z pewnością nie według Masajów. Oni wierzą, że bóg Enkai podarował im kiedyś całe bydło świata, więc tak naprawdę odbierają po prostu to, co do nich należy. Bez paszportu między granicami Masajowie są wciąż wierni swojemu półkoczowniczemu trybowi życia. Przysparzają tym samym utrapienia urzędnikom, którzy uwielbiają porządek. Bo do jakiego miejsca przyporządkować takich Masajów? Raz są tutaj, a potem kilkadziesiąt kilometrów dalej. Dodatkowo, w trakcie swoich wędrówek ze stadem przekraczają granice państw, nie posiadając i nie okazując żadnych dokumentów. Między innymi dlatego też, nie ma spójnych danych określających liczbę Masajów – źródła mówią o populacji od pół do prawie miliona. Pyszna krew po ciężkiej nocy Ważne wydarzenia, takie jak narodziny dziecka, czy obrzezanie (dotyczy ono zarówno chłopców, jak i dziewczynek) są wśród Masajów okazją do kosztowania niecodziennego napoju – krwi bydła, która jak wierzą, ma również właściwości uodparniające. Do tego napoju odwołują się także po długiej nocy z alkoholem jako remedium na kaca. W trakcie naszej wyprawy do Tanzanii, my również spotkaliśmy się z Masajami. Zobacz nasze zdjęcia z tego kraju. Źródła: Real life adventure travel, Wikipedia, Magazyn „Traveler” nr 10(59)...Gdy czarownicy śpią, a żałobnicy tańczą
Typową cechą afrykańskich wierzeń jest kult przodków. Po śmierci celem człowieka jest dołączenie do tego grona. Aby było to możliwe, potrzebna jest prawidłowo przeprowadzona ceremonia pogrzebowa. W przeciwnym razie zmarły staje się zabłąkanym duchem. W tym stanie człowiek cierpi po śmierci i jest zagrożeniem dla żyjących. Afrykańczycy starają się zabezpieczyć przed tym ryzykiem na różne sposoby. Na przykład, odprowadzają ciało zmarłego okrężną drogą z domu na cmentarz, co ma utrudnić duchom znalezienie drogi powrotnej. Co ciekawe, w innych kulturach afrykańskich robi się dokładnie odwrotnie – ułatwia się duchom zmarłych powrót, a ciała chowa w pobliżu domu. Jest to interesująca zbieżność z pogańskimi obyczajami Słowian, którzy ponoć dokonywali pochówków pod progami własnych domostw. Do dziś zachował się przesąd, że witanie się „przez próg” przynosi nieszczęście. Zmarli mogli bowiem odebrać to jako bardzo lekceważące zachowanie, co ściągało na żyjących ich gniew. Dobry pogrzeb dla dobrych ludzi Według Afrykanów po śmierci człowiek nadal istnieje (cała osoba – brak jest dualistycznego podziału na duszę i materię). Nie ma nieba i piekła, a wszelkie kary i nagrody są regulowane za życia. Po śmierci czyny człowieka nie mają zatem większego znaczenia – liczy się tylko prawidłowy pochówek, który jest w gestii żyjących. Za życia warto więc być dobrym członkiem lokalnej wspólnoty. Osoby, które dopuściły się zakazanych czynów – np. morderstw, kradzieży, czarnej magii czy złamania tabu – po śmierci mogą zostać odcięte od wspólnoty przodków (co jest najgorszą karą) i zostać skazane na los zabłąkanych duchów. Żyjący się do tego przyłożą – przykładowo, kobietę uznaną za czarownicę plemię może pozbawić prawa do pochówku. Czarownicy śpią, a żałobnicy tańczą Celem rytuałów pogrzebowych jest zadbanie o to, żeby przodek...Kilka powodów, dla których warto mieć więcej mocy oraz ducha z Afryki wśród swoich przodków
To wszystko kwestia mocy! Dla Afrykanów istnienie osoby nie kończy się wraz ze śmiercią, tylko – podobnie jak w naszej kulturze – trwa nadal, choć w innej formie. Na tym jednak kończą się wyraźne podobieństwa. W Czarnej Afryce pojęcia życia i śmierci nie są wzajemnie wykluczającymi się koncepcjami i nie ma między nimi wyraźnego podziału. Człowiek po prostu przechodzi od życia do śmierci i jest to proces podobny do starzenia – jego ważnymi cechami jest płynność i ciągłość. Brak tu więc wyraźnego wstrząsu i zaskoczenia jakie towarzyszą śmierci w kulturze chrześcijańskiej. Śmierć nie jest też postrzegana jako koniec czegoś gorszego (np. przejście z życia doczesnego do wiecznego) ani też czegoś lepszego (jak w kulturze konsumpcyjnej, gdzie śmierć przerywa istnienie oparte na przyjemności). Życie to dynamiczny proces obejmujący wahania „mocy” lub „siły życiowej”. Dzieje się tak dlatego, że istnieją różne poziomy intensywności życia i śmierci. W wielu językach afrykańskich chorobę określa się jako stan, w którym jest „mniej życia”. Innymi słowy, poziom energii życiowej jest niski. Także pech i nieszczęścia są często rozumiane jako drastyczny spadek lub nawet zanik siły witalnej. Choroba i śmierć są wynikami zewnętrznych okoliczności, które pozbawiają osobę siły. Dzieje się tak, gdy te zewnętrzne czynniki dysponują większą mocą niż człowiek, którego problem dotyczy. Jest zatem możliwe, że choroba czy śmierć następują w wyniku działań innego człowieka, który dysponuje potężną, złą i niszczącą energią. Przykładem takiej osoby może być czarownik z wrogo nastawionego plemienia. Widmo-utrapienie czy duch wspierający? Śmierć nie powoduje zniknięcia człowieka i przekreślenia jego istnienia tylko skutkuje zmianą statusu. Jest to proces podobny do zmiany stanu skupienia wody znany nam z lekcji fizyki. Podgrzana woda nie...W 80 stopni dookoła pustyni
Polecamy artykuł „Świat za tysiąc lat” Anity Szarlik o najstarszej na świecie pustyni Namib, który w najnowszym numerze publikuje magazyn „Traveler“ National Geografic. „Jest ekstremalnie, ale i pięknie. Wyzywająco, ale też – dzięki ogromnej przestrzeni – uspokajająco” – opisuje swoje wrażenia z Namibii dziennikarka „Travelera”, podróżując po krainie, która w najgorętsze dni potrafi nagrzać się nawet do 80°C. Wysłanniczka magazynu dociera m.in. do Sossusvlei – krainy najwyższych i najbardziej czerwonych wydm na świecie, które sięgają nawet 325m. Opisuje też wrażenia z jazdy samochodem terenowym po piasku w drodze do wydm: „Z bijącym sercem ruszam. I od razu jestem zachwycona! – pisze. – (…) czuję się, jakbym prowadziła łódź.” To nie jedyna oryginalna „nawierzchnia” do jazdy w tym kraju – w niektórych regionach jest tak niewiele opadów, że drogi są budowane z prasowanej soli, podaje autorka. Interesujące okazuje się także wypatrywanie śladów wpływu kultury niemieckiej w kraju, który jeszcze za czasów I wojny światowej był niemiecką kolonią. A można je znaleźć wszędzie: „od kuchni (…) przez architekturę z murem pruskim, na iście niemieckim porządku kończąc.” My także jesteśmy zafascynowani Namibią. Obejrzyj nasze zdjęcia z wyprawy do tego kraju oraz RPA. Więcej w artykule „Świat za tysiąc lat” w listopadowym magazynie „Traveler“, nr 11(60)....Kamienne Miasto goździków i niewolnictwa
Fatal error: Call to undefined function is_post_publicly_viewable() in /home/tylkozna/domains/tylkoafryka.pl/public_html/wp-includes/media.php on line 1647